protest kobiet przeciw ustawie antyabrcyjnej

Wieszakowa Liga Kobiet

Magdalena Kotecka

Protesty przeciw aborcji

Są tematy, które jednoznacznie trudno ocenić bądź wrzucić do odpowiedniej szuflady. Są takie rodzaje cudzych butów, w które nikt nie chciałby wchodzić, sytuacje tak trudne, że ciężko nawet w wyobraźni o nich myśleć, a mimo to… Mamy całe grono specjalistów, a raczej specjalistek – bo o kobietach dziś mowa – które wiedzą lepiej. Wiedzą lepiej za siebie, za swoje dzieci, robią za psychologów, prawników, lekarzy oraz kapłanów.

Czym jest dla mnie Wieszakowa Liga Kobiet?
To kobiety – krzyczące z głośników, ulic, ze stron internetowych, a nawet swego czasu, ulotek rozrzuconych na klatkach schodowych. Kobiety, które nastawione niszczycielko niczym TIE-fightery ze Star Wars’ow, z wieszakiem, parasolem i/lub kartką pod ręką, najczęściej w towarzystwie ugrupowań LGBT+ , trzymające w rękach transparenty z nierzadko z bardzo wulgarnymi hasłami lub obrazkami przedstawiającymi żeńskie narządy płciowe opisane raczej w dość dosadny sposób – które zapomniały czym jest kobiecość i bycie kobietą.

Wszyscy pamiętamy (a jeśli nie, to WLK nam o tym nieustannie przypomina) czarne marsze, protesty, czarne poniedziałki, a za parę dni czarny piątek… Ulice pełne kobiet, które zapomniały siebie… Kobiet, które pod hasłem walki o wolność i prawo wyboru chciałaby – wydawać by się mogło – załatwić wszystkie swoje frustracje, rozgrzeszyć się z tego co już zrobiły, dostać przyzwolenie na to, co mogłyby może w przyszłości zrobić, które mają lekarstwa i odpowiedzi na sytuacje, które być może nigdy ich osobiście nie spotkały i nie spotkają, ale… wybór musi być. Przy okazji trzeba poruszyć sprawy prawa pracy, molestowania, wygłosić poglądy polityczne, wmieszać w to walkę ugrupowań, a także Kościół, a co gorsze Boga i osoby, które nie mają i nie będą miały z nimi nic wspólnego.

Afazja kobiecości

Niby walka toczy się o prawo wyboru, a jako argumenty wytaczane są najcięższe i najbardziej skrajne oraz tragiczne przypadki. Wolność jestem ZA! Ale jakim kosztem? CZYIM kosztem?! Państwu zarzucić można i trzeba wiele zaniedbań, nieciągłości prawnych, braków w opiece nad skrzywdzonymi i wiele wiele innych sytuacji, w których obywatel zostaje sam. Jednak im bardziej przypatruję się tym demonstracjom widzę w tym coraz więcej prywatnych i osobistych walk z kościołem, z ugrupowaniami politycznymi, z tradycją chrześcijańską, z tradycyjnym modelem rodziny, z moralnością, z etyką… Kobiety walczą ze złą edukacją szkolną, klauzulą sumienia, pedofilami, przemocą w rodzinie, ustawami, aż w końcu własnymi sytuacjami rodzinnymi. Zapominając też o tym, że kobiety też stanowią znaczny procent oprawców i przestępców. Również popadają w nałogi, zdradzają, porzucają dzieci, molestują, znęcają się fizycznie oraz psychicznie nad członkami rodziny, wykorzystują swoją płeć do zdobywania pozycji, pracy, do korzystania z przywilejów przeznaczonych w pierwszej kolejności dla kobiet.

wieszak - symbol akcji

Wszystko się drogim paniom pomieszało. Tu przestało już dawno chodzić o możliwość wyboru, walkę o wolność, to tylko hasło za którym ukrywa się wszystkie żale i najskrajniejsze zachcianki. Kobiety, o których mowa chcą po prostu by im wszystko było wolno. Każde z haseł mogłyby równie dobrze zamienić na „kobietom WSZYSTKO wolno” lub „pozwólcie nam na wszystko” byłoby od razu prościej.

Pogubił się ten dzisiejszy świat, kiedyś uosabiano kobietę z delikatnym kwiatem, pięknem, dobrocią, subtelnością, a dziś kobiety zapomniały jakim kwiatem w tym ogrodzie współczesności powinny być. Kobiety dały się zamienić w krzewy kolczaste i chwasty próbujące swoją ilością, masą i siłą rozprzestrzeniania pozbyć się tego co najpiękniejsze, najważniejsze.

Metody Szatana

Tak działa szatan, najpierw zasiewa ziarnko iluzji, kłamstwa, a potem powoli rozprzestrzenia je w świat, przebierając w ładne hasła, złudne poczucie wolności, a potem zmieniając i odwracając znaczenie dobra i zła. Mamy i tak już społeczne przyzwolenie na wszystko. Szanowne, „uciśnione” Panie mogą przecież uprawiać seks z dowolną liczbą osób (i nie tylko osób) dowolnej płci, w dowolnych konfiguracjach, co opisuje też skrót ugrupowania, które najcześciej towarzyszy im w trakcie manifestacji – LGBTQIA+ (Lesbian, Gay/Genderqueer/Gender fluid, Bisexual/Bigender, Trans*(as an umbrella term)/Transgender, Queer/Questioning, Intersex, Asexual/Aromantic/Agender/Abrosexual/Abroromantic and the + is meant to represent those not fitting into these). Mamy czasy, w których już naprawdę wolno nam wszystko. Okazuje się jednak, że to za mało.

Obrywa jak zawsze najsłabszy

Oprócz walki o swoje prawa, trzeba jeszcze móc naruszyć prawo do życia innych, w tym przypadku nienarodzonych (a przecież już istniejących) dzieci! Walczące o wolność kobiety, chcą odebrać wolność tym, którzy nie mogą o siebie zawalczyć, chcą im odebrać w ogóle samą możliwość walki o życie. Piszą gotowe scenariusze życia dzieci nie tylko tych, których życie mogłoby być trudne z powodu poważnych uszkodzeń organizmu, ale również tych, którzy urodzić mogliby się zdrowi, ale w wyniku gwałtów lub niechcianych ciąż. Piszą gotowe scenariusze matek popadających w depresje, ojców którzy opuszczają rodziny, państwa, które wyrzuci niepełnosprawne dziecko na bruk, parafii, która będzie chciała krocie pieniędzy za pochówek. Ktoś rzucił hasło, ktoś inny je podsycił, a kobiety – wiadomo, istoty wrażliwe i podatne na działanie emocji- podchwyciły na ślepo i dają sobie wmawiać, że w sytuacji kiedy będą miały wybór, trzeba będzie z niego skorzystać, a to znaczy jedno – zabić człowieka w imię własnego i jego szczęscia, bo przecież tak wszyscy krzyczeli, że to jest szczęście – taki wybór to szczęście.

Nie lubię poruszać takich tematów. Nie jestem też człowiekiem, który biega po ulicy ze zdjęciami zakrwawionych, rozerwanych na strzępy abortowanych dzieci. Nie jestem fundamentalistą, który będzie wrzeszczeć, że niezależnie od sytuacji kobieta, która podejmuje decyzję o aborcji jest morderczynią i ma krew na rękach, bo nie daję sobie prawa, żeby oceniać na przykład potworny dramat zgwałconej kobiety albo takiej, której życie jest zagrożone, a w domu czeka na nią rodzina, która też jej potrzebuje. To są cholernie trudne sprawy i potrzeba w nich ogromnej wrażliwości i przede wszystkim okazania wsparcia kobietom znajdującym się w tak przerażająco trudnych sytuacjach. Ale od kiedy zobaczyłem tę okładkę i przeczytałem rozmowę, coś nie daje mi spokoju. Można o niej wszystko powiedzieć, ale nie to, że jest OK. Bo nie jest. Napis na koszulkach, uśmiech na twarzach, uroczy różowy kolor. Wszystko w kontekście tak trudnego tematu. Zbagatelizowanie, spłycenie i beztroski ton, tam gdzie nie ma na to absolutnie miejsca. Całość jest tak naprawdę bardzo smutna. I jest kłamstwem. I to właśnie tylko chciałbym powiedzieć. OK może być wyskoczenie do knajpy na piwko ze znajomymi w piątek wieczorem po całym tygodniu pracy. OK może być film, na który poszliśmy z dziewczyną do kina. OK może być nowy kawałek naszego ulubionego zespołu na Spotify. A aborcja jest potwornym dramatem. Dla matki, dziecka, ich rodziny i bliskich. Dramatem, który rani i zabija. Zarówno dosłownie jak i na poziomie wrażliwości i psychiki. Aborcja nigdy nie jest OK. #aborcja #wysokieobcasy #aborcjaniejestok

Post udostępniony przez Piotr Żyłka (@piotrekzylka)

Aborcja jest OK!

Tak głosiło hasło na okładce Wysokich Obcasów, panie z uśmiechami na twarzy, na tle lukrowanej różowej okładki, z napisem na t-shirtach „aborcja jest ok” a w tle statystyka „1 z 3 Twoich znajomych dokonała aborcji”. Kolejny krok złego w dążeniu do największego zła – odbierania życia człowiekowi i nazwania tego ok.

„Spójrzcie! Zrobiła to sąsiadka, moja szefowa, Ty też możesz”

– to jak zabieg usunięcia niechcianego pieprzyka na twarzy. Słowo OK można by zamienić na „Aborcja jest spoko” i „gitara” ciągnąc dalej slangiem młodzieżowym. Aborcja to wybawienie, to koniec problemów.

Nie można pozbyć się wrażenia, że dla większości uczestniczek marszu aborcja to tylko taka kolejna metoda antykoncepcji – „nie chcę mieć dzieci, więc je usunę”. Pomijając wszelkie kwestie etyki chrześcijańskiej, łatwo zauważyć, że są dla tych pań dostępne także inne formy antykoncepcji. Zaraz zacznie się wykrzykiwanie haseł o dzieciach z gwałtu i ciążach zagrażających życiu matki, ale bądźmy uczciwi – olbrzymia większość aborcji na świecie to aborcje na życzenie, to usuwanie ciąż, które zaistniały w następstwie nieodpowiedzialnego zachowania, a w dalszym kroku nieodpowiedzialnej decyzji kobiety.

A kto nie jest z nami, jest przeciwko nam!

Te oświecone, jedyne, dobre rozwiązania powinny być zaakceptowane przez WSZYSTKICH! Wieszakowa Liga Kobiet udała się więc ostatnich dniach do domu arcybiskupa, jak pod siedzibę rządu, zapominając, że to jest czyiś dom, wywiesiła na nim hasła „precz od naszych cipek”, a następnie jeszcze uderzyła bezpośrednio w wiarę chrześcijańską, robiąc stacje krzyżowe i krzyż z wieszaka i rozłożonej na nim kobiety. To z jednej strony obrazoburcze przedstawienie sytuacji tak pięknie zatoczyło koło. To w tym proteście, zorganizowanym w dodatku w okresie Wielkiego Postu widać cały sens chrześcijaństwa. Jezus, dobrowolnie, bez walki, jak te nienarodzone dzieci dał się ukrzyżować, dał się zabić, tym co widzieli w Nim zagrożenie, tak jak kobiety we własnych dzieciach…

Świadomość brutalności

Jeśli kobiety nie wiedzą, czym jest aborcja, jak to wygląda od strony dziecka, można by powiedzieć należałoby je uświadomić. I tym zajmują się różne organizacje prolife, wywieszając np. rozdarte ciałka dzieci z kilku bądź klikunastu tygodni życia płodowego. Myślę, że to nie jest właściwa droga. Nikt nie wywiesza przy autostradach rozjechanych głów, porozrywanych trupów w wyniku wypadków drogowych „ku przestrodze” kierowców. Przychodzi mi do głowy jedno wyjście, które jak zawsze podsuwa nam Ewangelia, miłość do bliźniego. Bo z czego wynikają te wszystkie obawy, zarzuty, że np. kościół każe im trwać w patologicznych sytuacjach? Myślę, że z braku miłości, z braku świadomości, że znajdzie się ktoś, kto w trudnej sytuacji je wesprze, że nie zostaną same, że będą miały z kim dzielić najcięższe sytuacje, że znajdą wsparcie w mężu, w sądach, w kościołach, w szpitalach i innych instytucjach. Myślę, że te czarne tłumy to manifestacje braku miłości, wołania o przygarnięcie, o poczucie opieki. Wystarczy przysłuchać się wytaczanym argumentom, większość kończy się „bo ojciec dziecka odejdzie; bo nie będzie za co żyć; bo nie chcę patrzeć na cierpienia dziecka”. Jezus każe nam kochać te wszystkie uciśnione, zagubione osoby, to za nie i za nas oddał życie. Pokazuje nam, że każde życie jest wartością, jest godne, zasługuje na szacunek, zasługuje na by istnieć! To czy będzie ono trwać 3 miesiące czy 30 lat, to czy będzie ono spędzone na wózku czy w łóżku, nie daje nikomu prawa do oceniania jego wartości. Wiele z tych osób, które wg manifestujących „nie powinny się urodzić” przyzna, że lepiej mieć trudne fizycznie życie niż połamane serce i rozbite wnętrze. Są sytuacje i decyzje, do których nie wolno nam nikogo nakłaniać, które tak jak szerzenie nazizmu czy rasizmu powinny być zakazane.

Gdzie Ci mężczyźni

Głęboko wierzę, że jest cała rzesza mądrych, dojrzałych, odpowiedzialnych mężczyzn, którzy będę bronić swoich dzieci, od momentu poczęcia, którzy będą murem stać za swoimi żonami, którzy będą kochać i budować poczucie bezpieczeństwa i nie pozwolą na zasianie wątpliwości, że w trudnej sytuacji rozpłyną się w powietrzu.

6 lat temu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *