Od jakiegoś czasu 6 stycznia jest dniem wolnym od pracy. Jak to zazwyczaj bywa, wszyscy się cieszą, a niewielu wie co świętujemy. Teoretycznie nazwa święta tłumaczy wszystko – Trzech Króli, więc powinno być wszystko jasne. Tymczasem prawda jest bardziej złożona, bo po pierwsze, nie jest to Święto Trzech Króli, po drugie, to nie byli królowie, a po trzecie, najprawdopodobniej nie było ich trzech. Czas wyjaśnić sobie kilka spraw. Kto nie pamięta dokładnie tej biblijnej historii, niech zajrzy do Mt 1,1 – 1,12.
Nazwa święta
Popularna nazwa tego styczniowego święta to Trzech Króli, ale wystarczy zajrzeć do kalendarza liturgicznego, żeby poznać prawidłową nazwę, a jest nią Święto Objawienia Pańskiego. I ta różnica ma olbrzymie znaczenie! To nie KTOŚ przychodzi do Chrystusa, tylko ktoś przychodzi do CHRYSTUSA – nie można zapomnieć, że sensem tego święta jest Jezus, bo to Jego czcimy, a nie trzech króli. Nazwa zawiera też informację jakie dokładnie wydarzenie wspominamy: Objawienie. Mędrcy przyszli do Maryi i zobaczyli małe Dziecię, ale pod względem teologicznym dzieje się o wiele więcej. Przed Chrystusem epifania była zjawiskiem rzadkim i doznali jej nieliczni wybrani, tym razem Bóg miał przyjąć ludzkie ciało, stać się jednym z nas. Objawienie oznacza, że Mesjasz ukazał się światu, a jego znaczenie dla ludzkości zostało uznane nawet przez pogan – przecież Mędrcy nie pochodzili z Ziemi Izraela.
Kto przybył?
No właśnie, skoro nie królowie, to kto? Do opisania tych postaci ewangelista użył słowa magoi, które nie oznacza monarchów, tylko coś zupełnie innego. Bliższe byłoby przetłumaczenie na 'mędrcy’, ale to też nie oddaje całej prawdy. Nasuwa się skojarzenie z magami i nie jest ono przypadkowe, jednak nie dajmy się oszukać, nie chodzi tu o czarodziejów. Magoi na pewno byli mędrcami, możliwe też, że byli wysoko postawionymi kapłanami wschodnich religii, ale przede wszystkim posiedli tajemną wiedzę. Przypuszcza się, że chodzi o szeroko pojętą astrologię, chociaż nie taką w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, z SMSami za 3 zł plus VAT. W starożytności astrologia była pewnego rodzaju nauką czy rzemiosłem, którym nasi wędrowcy najprawdopodobniej się parali, ostatecznie przecież nadejście Mesjasza wyczytali z gwiazd.
Podchodząc jeszcze do sprawy z innej strony, gdyż wielu sceptyków może zadać pytanie: jednoczesna wędrówka kilku monarchów, do odległego miejsca, gdzieś w głębokiej rzymskiej prowincji, powinna zostać zapisana w jakiejkolwiek kronice powstałej w tych wschodnich krainach, chodzi przecież o głowy państw! Zapisów takich nie ma, ale naturalnie wyprawa kilku uczonych nie wzbudziłaby żadnej ciekawości kronikarzy.
A skąd wzięli się w takim razie królowie? Winą za takie tłumaczenie słowa magoi można obarczyć Cezarego z Arles. Ten mnich z VI wieku „ukoronował” wędrowców w nawiązaniu do Psalmu 72. Jednak prawdą jest, że uczeni oddający cześć małemu Jezuskowi, podkreślają w ten sposób, uznanie Go za władcę, stawiają ponad innym monarchami i tym samym świadczą o majestacie Chrystusa.
K+M+B – robisz to źle
Biblia słowem nie mówi o tym ilu magoi odwiedziło Jezusa. Istnieje tylko jedna przesłanka, która może w jakiś sposób tłumaczyć czemu Mędrców miało być właśnie trzech: Chrystusowi podarowano złoto, kadzidło i mirrę, trzy dary. Czy taki scenariusz jest prawdopodobny? Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, by założyć większą ilość wędrowców. Astrologia była w starożytnym Bliskim Wschodzie dość powszechna, więc z pewnością wyprawa do wskazanego przez gwiazdy Króla Żydowskiego zainteresowałaby wielu uczonych, a każdy z nich nie podróżowałby sam, lecz ze swymi uczniami.
A co z trzema darami, o których wspomina Ewangelista? Mateusz mógł po prostu wymienić trzy bardzo wartościowe rzeczy, by w skrócie pokazać jaką wagę przykładali do tej wizyty Mędrcy. Samo złoto przecież nie oznacza jednej sztabki – wielu przybyłych mogło ofiarować kosztowności z tego kruszcu, ale ewangelista nie wymieniałby przecież każdej błyskotki z osobna.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież znamy imiona tych Trzech Mędrców – Kacper, Melchior i Baltazar. Imiona te przekazuje nam tradycja, bez jednak jakiegokolwiek oparcia w Piśmie Świętym. Inicjały C,M i B wywodzą się z czasów średniowiecza i w rzeczywistości są to pierwsze litery słów składających się na „Christus Mansionem Benedicat”, czyli z łaciny „Niech Chrystus błogosławi ten dom”. Z czasem przyjęto te litery jako inicjały trzech króli i dorobiono do nich pasujące imiona. Jeśli więc szykujesz już poświęconą kredę i chcesz opisać drzwi na kolędę to pamiętaj, że K+M+B jest zapisem błędnym! Prawidłowo należy zapisać C†M†B, z krzyżykami zamiast plusów, na znak błogosławieństwa.
Święto Wędrówki Astrologów?
Też nie. Jak już zaznaczono wcześniej – pamiętajmy, że dokładna profesja i liczba osób, którzy odwiedzili malutkiego Jezusa w stajence ponad dwa tysiące lat temu nie ma tak naprawdę największego znaczenia. Liczy się to, że Zbawiciel objawił się światu reprezentowanemu przez tych przybyszów, a ci dostrzegli w nim Kogoś, Komu należy się pokłon, nie ważne czy od maga, mędrca czy króla. Ostatecznie nadejście Chrystusa zmieniło los wszystkich ludzi. I to właśnie to Objawienie świętujemy 6 stycznia.