dobrymi szlakami

Nowoczesność w Kościele?

Karol Świergosz

Męska sprawa

W imię równouprawnienia kobiet i mężczyzn dokonano już naprawdę wiele. Metodami administracyjnymi, czy też w wyniku nacisku medialnego i społecznego w niektórych krajach wprowadzono parytety, dopuszczono płeć piękniejszą do zamkniętych do tej pory zawodów, słowem równouprawnienie jak się patrzy. I wszystko byłoby w porządku, bo jeśli kobieta chce z własnej i nieprzymuszonej woli zostać górnikiem, czy kierowcą ciężarówek – jej sprawa, ale kiedy równouprawnienie dociera do bram Kościoła pod hasłami nowoczesności, otwartości i aktywnego uczestnictwa świeckich, to może być już mniej „w porządku”.

Jednym z przejawów tak pojętej nowoczesności są właśnie ministrantki, o których pisze mój redakcyjny Kolega („posługą” diakonis i asystentek pastoralnych zajmował się nie będę, bo w Polsce nie występują). Jak każda „nowoczesna” praktyka w Kościele – tak i ministrantki pojawiły się mimo wyraźnego zakazu zawartego w przepisach liturgicznych. Jednak bierna, a czasami wręcz akceptująca to naruszenie, postawa niektórych biskupów sprawiła, że praktyka ta od Włoch i Niemiec rozszerzyła się na całą Europę i świat. Nic nie dała instrukcja Sługi Bożego Jana Pawła II z 1980 r. „Inaestimabile donum”, w której z całą mocą podkreślał, że: „kobiety nie mogą być dopuszczone do pełnienia funkcji akolitów ani posługi przy ołtarzu” (nr 18). Co znamienne, dokument ten został po prostu zignorowany przez „nowoczesne” episkopaty Niemiec, Austrii czy Szwajcarii, a tłumaczono się tym, iż zastosowanie instrukcji mogłoby zrodzić nieufność wobec świeckich i zatrzymać proces ich „uaktywniania” w czasie liturgii.

Nieskuteczność zakazu sprawiła, że w 1994 r. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (a nie, jak pisze mój redakcyjny Kolega – Jan Paweł II) wydała list okólny, w którym zezwoliła na sprawowane posługi ministranckiej przez kobiety i dziewczęta pod warunkiem wyrażenia zgody przez miejscowego biskupa. Podkreślono jednocześnie, że dopuszczenie takie jest możliwe jedynie wówczas, gdy wymagają tego prawdziwe potrzeby parafii czy dobro wiernych. Jednak i to zarządzenie zostało zinterpretowane, wbrew woli Autorów, jako totalne przyzwolenie na ministrantki w każdym kościele. Doszło do tego, że dziewczyny w albach służyły podczas celebracji papieskiej na Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii.

I tak, drobnymi kroczkami feminizm i źle pojęta nowoczesność zawitały nawet w służbie liturgicznej ołtarza. Wbrew pozorom nie chodzi tylko o to, że przez to dojdzie do spadku powołań kapłańskich (z których zdecydowana większość wywodzi się właśnie ze środowisk ministranckich), ale o to, że po raz kolejny doszło do zaburzenia pewnego uporządkowania w Kościele, w którym każdy ma swoje miejsce i funkcję. Jak takie zamieszania się kończą łatwo sprawdzić – wystarczy pojechać do Niemiec, albo do diecezji Linz w Austrii. Tam nowoczesność posunęła się już na tyle daleko, że właściwie cały formularz Mszy Świętej wypowiadają świeccy (i nie będzie zaskoczeniem, że głównie robią to kobiety), a funkcją kapłana jest wypowiedzenie słów konsekracji (bo nawet błogosławieństwa udzielają świeccy). Jakoś na tym tle blado wypada największa z Kobiet – Maryja. Chociaż była najbliżej Zbawiciela, to jakoś ani na kartach Pisma Świętego, ani w Tradycji nie ma śladu po tym, że Matka Boga starała się wyeksponować swoje miejsce przy Synu, zabłysnąć przy Nim – wprost przeciwnie – Jej głównym celem była (pozwolę sobie użyć tego słowa) „promocja” Chrystusa, sama usuwała się zaś w cień.

Na koniec przyznaję się szczerze – jestem wrogiem ministrantek, diakonis i tym podobnych udziwnień. Tak, wiem, że jestem niereformowalnym i nie czującym ducha nowoczesności człowiekiem, który nie uważa, że Tradycja Kościoła zaczęła się 40 lat temu, ale prawie 2000 lat wcześniej. W nowoczesnym Kościele nie ma dla mnie miejsca, lecz czy ten „nowoczesny” Kościół będzie jeszcze Kościołem Jezusa Chrystusa?

14 lat temu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *