Czy łatwe może być piękne?
Jak mówił kiedyś jeden z moich wykładowców tylko trudne rzeczy są piękne. Pamiętam, jak będąc dzieckiem rodzice prowadzili mnie na tzw. mszę dziecięcą. Uczestniczyłem w wielu takich mszach i dziś, z perspektywy czasu zastanawiam się, czy rzeczywiście są one najlepszym sposobem duszpasterstwa wśród dzieci. Mnie zawsze wydawały zbanalizowane poprzez dostosowanie ich do potrzeb dziecka. A może powinno być dokładnie odwrotnie? Przecież msze dziecięce powstały całkiem niedawno, po tzw. reformie liturgicznej (z pełną świadomością nie używam słowa odnowa, gdyż nie jestem bezkrytycznym orędownikiem liturgicznych zmian wprowadzonych po Soborze Watykańskim II). Zadaję więc sobie pytanie, czy wcześniej nie było w Kościele miejsca dla dzieci? Jak kształtowała się wiara naszych przodków, którzy oddawali swoje życie za katolicką wiarę i katolicką mszę? Dodam, że mam tu oczywiście na myśli najczcigodniejszą liturgię, o której dziś wiedza wśród katolików jest na żenująco niskim poziomie i najczęściej ogranicza się do stwierdzeń, że była po łacinie i „tyłem do ludzi”.

Rodzice
Ksiądz Maciej pisze, że dzieci na normalnej mszy mogą się nudzić, być niegrzeczne przy rodzicach. A to właśnie od rodziców zależy formacja tych dzieci, to oni muszą dziecku uświadomić czym jest msza święta. Jeżeli dziecko będzie przy nich niegrzeczne, rozdrażnione, będzie przeszkadzało i kopało, to z całą pewnością będzie zachowywać się tak samo albo nawet gorzej wśród swoich kolegów. Trudno wtedy dzieci zachęcić do modlitewnego skupienia. Żeby więc zainteresować dzieci mszą, dokonuje się czasem koszmarnych udziwnień, które zwykło się nazywać „czynnym uczestnictwem”.

Aktywne uczestnictwo
Pierwszym przykładem są tzw. kazania dialogowane. I tak słyszałem wiele mądrych kazań, ale też wiele wręcz infantylnych, gdzie ksiądz biegał pośrodku kościoła na wzór telewizyjnego talk-show, a dzieci cieszyły się, że mogą sobie coś powiedzieć do mikrofonu. A jak ktoś się przejęzyczył lub „chlapnął” coś zabawnego, to wszyscy wybuchali gromkim śmiechem. Po tym kazaniu zazwyczaj następuje Modlitwa Powszechna, podczas której co bystrzejsze dzieciaki mają okazję błysnąć swoją elokwencją. I tak słyszałem już modlitwę za zmarłych, żeby zmartwychwstali, za Matkę Boską lub za polityków, żeby dali pieniądze biednym ludziom. Oczywiście można to zaakceptować, powiedzieć, że ta modlitwa jest owocem niewinnych dziecięcych serduszek ale czy można wtedy mówić o tym ,że w pamięci dziecka zarejestruje się doniosłość Eucharystii? Moim zdaniem zapamiętają śmieszne wpadki, a nie szczytowy moment przeistoczenia, czy przyjęcia Komunii Świętej.
Całość spinana jest często kiczowatymi piosenkami przy akompaniamencie gitary jako instrumencie liturgicznym. I tu można wszystko: klaskać, skakać, trzymać się za ręce itd. Uczono mnie na przykład piosenki (celowo nie nazywam tego pieśnią, ani spowiedzią powszechną) o Bogu skrzywdzonym w człowieku zamiast tradycyjnego Confiteor (i tak coraz rzadziej odmawianego, nawet na mszach dla dorosłych). Czy wiara dzieci, które uczyłyby się normalnych, tradycyjnych, merytorycznie bogatszych pieśni byłaby słabsza, nie rozwijałaby się? Może należałoby więc uczyć dzieci od najmłodszych lat miłości do piękna tradycji, zamiast skocznych, wesołych piosenek, z których szybko wyrosną, a wiara może wydać im się tak samo banalna jak treść tych piosenek.

Udziwnienia
Uważam, że msza święta powinna być przeżywana ze swoimi rodzicami i zgadzam się, że rodzice powinni odpowiednio przygotować dzieci do każdej części Eucharystii, omówić z dziećmi święto jakie tego dnia przypada. Wtedy normalna msza na pewno nie będzie nudną ceremonią. Zniknęłaby może potrzeba infantylizacji mszy dziecięcych. Z obawą przeczytałem w ostatnim artykule, że ożywieniu uczestnictwa będzie pomagać niekiedy dodanie czegoś nowego, jak np. podanie powodów do wyrażania wdzięczności przed dialogiem rozpoczynającym prefację. W moim odczuciu jest to kolejne, nikomu niepotrzebne udziwnienie Najświętszej Ofiary, bo zgodnie ze współczesnym trendem w czasie mszy stale musi się coś dziać, musi być głośno, panuje przekonanie, że w liturgii można sobie dowolnie coś dodać, czy zmienić.

Msza rodzinna
Jeżeli jednak już będziemy bronić mszy dziecięcych w takiej formie, w jakiej wyglądają one obecnie, to może warto też wytłumaczyć dorosłym, którzy nie przychodzą tam ze swoimi pociechami, że więcej skorzystają, jeśli zaczną uczestniczyć w normalnej mszy z nauką przeznaczoną dla nich. Oczywiście będzie to trudne, gdyż msze dziecięce często okupują najlepsze przedpołudniowe godziny. Jestem zwolennikiem mszy dla rodzin, podczas której dzieci siedzą obok rodziców. Jest normalne, przystępne dla wszystkich kazanie, a nie pogadanka z dziećmi na środku kościoła, ani też wykład jak dla studentów teologii (to też istotny problem, gdyż dawno nie słyszałem płomiennego kazania poruszającego życiowe, społeczne problemy, natomiast większość kazań to mało zrozumiałe, zawiłe teologiczne rozważania). Ksiądz nie robi z siebie showmana, ale jest dla wszystkich przewodnikiem. Modlitwę Powszechną mogą czytać dzieci, ale niech będą do tego przygotowane. Wszyscy śpiewają normalne, tradycyjne pieśni, które od dziesiątek lat rozbudzały pobożność wśród ludu. Zastanawiam się jak ma wyglądać przyozdabianie ołtarza przez dzieci i boję się, czy przypadkiem nie będzie to kolejne „udziecinnienie”, tym razem wyglądu prezbiterium. O tym jak powinien wyglądać ołtarz pisze Papież Benedykt XVI w książce pt. „Duch liturgii”. Kończąc przytoczę kilka ostatnich zdań rozdziału „Ołtarz i kierunek modlitwy”, które wydają mi się bardzo ważne, a są niestety nagminnie nieprzestrzegane.

Do prawdziwie absurdalnych zjawisk ostatnich dziesięcioleci zaliczam fakt, że krzyż jest odstawiany na bok, aby nie zasłaniał kapłana. Czy krzyż przeszkadza Eucharystii? Czy kapłan jest ważniejszy od Chrystusa? Ten błąd należy naprawić możliwie jak najszybciej, można to zrobić bez konieczności kolejnych przebudowań. Punktem odniesienia jest Pan, On jest wschodzącym Słońcem historii.

Może w tym kierunku powinny pójść zmiany? Kościół Katolicki nie powstał po Soborze Watykańskim II, ale istniał przed nim już ponad 1900 lat, wydał tysiące świętych, którym nie były potrzebne takie udziwnienia liturgiczne, a gorliwość przeciętnych ludzi chyba była większa. Może waśnie dlatego, że wtedy było oczywiste, że msza jest odprawiana dla Boga i nie trzeba poziomu jej celebracji zniżać do percepcji uczestników. Dziś chyba wielu myśli, że mszę sprawuje się przede wszystkim dla ludzi. To my mamy dorastać do Mszy świętej, a nie Msza – Ofiara Chrystusa – dostosowywać się do naszego poziomu.

szlakami.pl

Idziemy pod górę, staramy się żyć w zgodzie z Bożym Słowem, szlakami wiary w siebie i swoje talenty. Odpowiadamy na trudne pytania, chcemy być zbawieni!

Recent Posts

Life coaching

Coaching życiowy koncentruje się wokół realizacji celów osobistych uczestnika. Jest to metoda pracy, z której…

1 tydzień ago

Nagrobki urnowe – wybór i ceny w 2024 roku

Obecnie kremacja jako forma pochówku zyskuje na popularności. Trend ten ma to kilka przyczyn. Kremacja…

4 miesiące ago

Cena kremacji – co wpływa na koszty?

Kremacja jest coraz częściej praktykowanym sposobem pochówku, obok tradycyjnego pogrzebu. Spopielenie może nastąpić wyłącznie po…

7 miesięcy ago

Pochówek ekologiczny – Jakie są jego rodzaje?

Coraz większa świadomość na temat tego, jak działa nasze środowisko i czego potrzebuje, pozwala na…

8 miesięcy ago

Budowa grobowca – kluczowe aspekty i czynniki do rozważenia

Kiedy stajemy przed koniecznością pochówku naszych bliskich lub rozważając swój własny pochówek w przyszłości, niejednokrotnie…

8 miesięcy ago

Planowanie ślubu – o czym musisz wiedzieć?

Od czego zacząć planowanie ślubu? Planowanie ślubu warto zacząć od wyznaczenia daty oraz budżetu. Kwotę,…

9 miesięcy ago