dobrymi szlakami

Tak jak ją widziała

Sebastian Szczęsny

Wierny ogrodnik

Pamiętacie Leona Zawodowca i jego roślinkę? Wszystko waliło się w gruzy, eksplodowało w fajerwerkach pocisków, zginął sam Leon, a roślinka i tak przetrwała. Teraz jesteśmy w Kenii.

Słońce
rozświetla kolejne kadry. Roślinność tropikalna nie wymaga tylu zabiegów, co mizerna roślinka z filmu Luca Bessona. Z wdzięcznością jednak przyjmuje wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, eksplodując w rajską oranżerię. Jest upalnie, ale w starannie pielęgnowanych ogrodach i na zielonych golfowiskach panuje przyjemny klimat. Wstęp tutaj mają biali przedstawiciele rządu Jej Królewskiej Mości oraz przedsiębiorcy reprezentujący interesy Zjednoczonego Królestwa. Ciemnoskórzy obywatele tego kraju do „białych” posiadłości nie mają wstępu. Niekiedy dopuszczany jest na salony skorumpowany minister czy też znany lekarz. Wokół pachną orchidee i wytworne cygara. Smród jest tuż obok, za wysokim murem. W blaszanych slumsach i niedoinwestowanych szpitalach. Na wysypiskach śmieci i obozowiskach uchodźców. W kostnicy, gdzie w gorącym klimacie rozkładają się ciała zmarłych i zabitych.

Wydawałoby się,
że wychodząc z powyższych założeń nic prostszego, niż nakręcić łatwą agitkę krytykującą system postkolonialny. Zwłaszcza, jeśli ktoś nazywa się Fernando Meirelles, wywodzi się z antyglobalistycznej Brazylii i nakręcił wcześniej łzawe „Miasto Boga”. Jednak stało się coś dziwnego. W „Wiernym ogrodniku” znajdziemy Kenię białych i Kenię czarnych. Krytykę globalizmu i pazerności wielkich korporacji. Ale nie mamy do czynienia z plakatem propagandowym partii komunistycznej. Znajdujemy wielowątkową opowieść o poszukiwaniu prawdy i miłości. Ujmuje unikaniem łatwych pytań i jeszcze łatwiejszych odpowiedzi. Razem z głównym bohaterem, Justinem Quayle (Ralph Fiennes) poznajemy rzeczywistość ze specyficznego punktu widzenia. Poznajemy ją tak, jak widziała ją przepiękna Tessa Quayle (Rachel Wiesz) – zamordowana żona brytyjskiego dyplomaty. Tryskajaca witalnością, erotyzmem, temperamentem i bezkompromisowością. Aktywistka walcząca z przemocą, bezwzględnością i oszustwem branży farmaceutycznej. Justin kadr po kadrze odczytuje na nowo utraconą kobietę. Zakochuje się w niej na nowo. Zakochuje do granic możliwości. I poza te granice. Justin odczytuje też na nowo chwile spędzane z żoną.

My też
się zakochujemy i stopniowo odkrywamy rzeczy tak, jak mają się w rzeczywistości. W nieliniowej fabule błądzimy po ulicach i klubach deszczowego Londynu oraz po afrykańskich bezdrożach. Zatracamy się w fabule, dajemy uwieść przepięknym kadrom Cesara Charlone i pulsującej afrykańskimi rytmami muzyce Alberto Iglesiasa. „Wierny ogrodnik” to jeden z najlepszych filmów o miłości, jakie kiedykolwiek widziałem. Jeśli książka Johna Le Carre na podstawie której powstał jest chociaż w połowie tak dobra, będzie jedną z moich ulubionych lektur. Pędzę do księgarni.
Wierny ogrodnik, reżyseria: Fernando Meirelles , USA, Wielka Brytania 2005.

14 lat temu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *