Okulary

anna.berger

Było słoneczne popołudnie gdy przechodząc koło antykwariatu mój wzrok przykuł nagły odblask słońca w szybie okna. Wśród wielu staroci znajdujących się na wystawie na małej poduszeczce leżały okulary. Ale jakie to były okulary! Nie były to jakieś stare druciaki tylko wykonane w staromodnym stylu w oprawce zdobionej brokatem i małymi cekinami w górnych rogach na cienkim srebrnym łańcuszku. Nigdy w życiu nie widziałam piękniejszych. Nie jestem miłośniczką antyków, preferuję styl nowoczesny i prosty, ale te okulary musiały być moje. Bez zastanowienia pchnęłam drzwi sklepu i po chwili wyszłam z niego z cenną paczuszką w torebce. Jestem pewna, że były warte swojej cenny. W gronie znajomych z dumą prezentowałam swój nowy nabytek. Wszystkim bez wyjątku podobały się one tak samo jak mi i powtarzali, że bardzo jest mi w nich do twarzy. Mój bliski przyjaciel, optyk, wsadził w nie nowe szkła bym mogła swobodnie w nich czytać.

Wybrałam się w pewne sobotnie przedpołudnie do mojej ulubionej kawiarenki na rynku w mieście, by przy filiżance aromatycznej kawy poczytać książkę. Byłam głęboko pochłonięta lekturą, więc nie od razu zauważyłam, że od pewnego czasu ktoś przy mnie stoi. Dopiero słowa wypowiedziane przez tego człowieka zmusiły mnie do podniesienia głowy: „ Przepraszam panią bardzo, że przeszkadzam, ale gdy tylko panią zobaczyłem wiedziałem, że muszę z panią porozmawiać”. Przede mną stał starszy pan, około lat osiemdziesięciu ubrany elegancko, w marynarkę i pod krawatem opierając się o drewnianą laskę. Sylwetkę miał trochę pochyloną i na głowie nie wiele już było białych włosów, ale w oczach i uśmiechniętej twarzy można było nadal dostrzec młodego ducha. Patrząc na niego pomyślałam, że w młodości musiał to być bardzo przystojny mężczyzna. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, a starszy pan znów się odezwał: „Ma pani okulary mojej żony”. Zdziwiłam się na to stwierdzenie i zaprzeczyłam mówiąc, że kupiłam je w antykwariacie. „Oczywiście, takich okularów się nigdzie już nie kupi” odpowiedział starszy pan. „Pozwoli pani, że usiądę na chwilę” i przysunął sobie bliżej stojący obok wiklinowy fotel. „Naturalnie” powiedziałam i odłożyłam na stolik książkę.  Byłam bardzo ciekawa co wyniknie z tej rozmowy. Starszy pan sięgnął ręką do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągnął portfel, a z niego zdjęcie i położył je na stoliku. Była to bardzo stara pożółkła już fotografia przedstawiająca portret pięknej młodej kobiety. Na jej szyi wisiały na łańcuszku okulary identyczne do moich. ”To jest moja żona, Stefania” powiedział przyglądając się fotografii. „Bardzo piękna” odparłam.

Przez chwilę panowała cisza, a mój gość z uśmiechem przyglądał się zdjęciu. Nie chciałam przerywać tego momentu, w którym przeniósł się myślami do dawnych wspomnień, więc również milczałam. W końcu podniósł wzrok i spojrzał na mnie. „Na kilka lat przed wojną wybraliśmy się z żoną na wycieczkę. Stefania bardzo chciała zobaczyć Paryż. Urodziła się tam i jako mała dziewczynka przyjechała do Polski z rodzicami. Ostatniego dnia, gdy spacerowaliśmy ulicami zauważyła w małym sklepiku te okulary. Spodobały jej się tak bardzo, że kupiła je. Wyglądała w nich bardzo ładnie, tak samo jak pani. Gdy przyszła wojna, ciężko zachorowałem. Czasy były trudne i brakowało pieniędzy na wszystko, tym bardziej na lekarstwa dla mnie, dlatego moja żona wzięła swoje okulary i sprzedała je niemieckiemu oficerowi. Za te pieniądze kupiła leki. Czasami zastanawialiśmy się potem z żoną co się później z nimi stało, a gdy dzisiaj zobaczyłem panią tutaj siedzącą byłem pewny, że są to te same okulary i miałem rację”. W takiej samej pozycji w jakiej zastał mnie początek tej historii, wysłuchałam również jej końca. Nie była ona tak długa bym ścierpła, ale zrobiła na mnie takie wrażenie i tak zaskoczyła, że nie byłam wstanie się ruszyć.

Nie zastanawiając się przełożyłam łańcuszek przez głowę i położyłam okulary na stoliku. „Bardzo się cieszę, że opowiedział mi pan tą historię. Nigdy nie uwierzyłabym, że takie rzeczy mogą zdarzyć się naprawdę” przesunęłam ręką okulary w jego stronę. „Proszę je wziąć i przekazać pańskiej żonie najlepsze życzenia ode mnie. Dla państwa te okulary mają o wiele większą wartość niż dla mnie”. Starszy pan wyglądał jakby przez chwilę się wahał, ale w końcu wziął okulary do ręki. „Dziękuję ci, moja kochana. Moja żona również byłaby pani wdzięczna gdyby żyła. Niestety, zostawiła mnie dziesięć lat temu”. Wstał powoli i podał mi rękę. „Proszę nie wstawać. Dziękuję pani bardzo za to, że mnie pani wysłuchała i za te okulary. Wszystkiego dobrego, do widzenia” powiedział i nieśpiesznym krokiem ruszył przed siebie. „Do widzenia” odpowiedziałam mu i jeszcze przez chwilę obserwowałam jak szedł w kierunku wąskiej uliczki koło kościoła prowadzącej na cmentarz.

bm

10 miesięcy temu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *