Urodziłeś się w 1007 r w Italii, tak?
Dokładnie w Rawennie, a tuż po urodzeniu straciłem rodziców. Na szczęście moje rodzeństwo się mną zaopiekowało. Rozalina wychowywała mnie, a Damian zadbał o moje wykształcenie.
Miałeś konkretny pomysł na życie?
Chyba nie od początku, ale narastał we mnie z biegiem czasu, aż w końcu, po studiach przyjąłem święcenia kapłańskie, a kiedy miałem 28 lat wstąpiłem do zakonu kamedułów.
Jak się tam odnalazłeś?
Bardzo dobrze. Życie pustelnicze bardzo mi odpowiadało, a po ośmiu latach zostałem przeorem, byłem także przewodnikiem duchowym i doradcą klasztorów. To mi jednak nie wystarczało, postanowiłem więc założyć nowe kamedulie.
To było spełnienie Twoich marzeń?
Tak, ale nie wszystkich. Nie podobał mi się upadek obyczajów w kościele, dlatego pozostały jeszcze kwestie koniecznych, moim zdaniem, reform w kościele. Zdobyłem przychylność wielu wpływowych osób.
Do czego to doprowadziło?
Między innymi do tego, że zostałem mianowany kardynałem i biskupem Ostii niestety.
Niestety?
Nie zależało mi na nominacjach i tytułach. Byłem temu bardzo przeciwny i robiłem co mogłem, żeby nie przyjąć tych godności.
Dlaczego więc przyjąłeś?
Ponieważ papież Stefan IX zagroził mi ekskomuniką. Po prostu nie miałem wyboru. Zamieszkałem w Ostii, ale po 10 latach otrzymałem pozwolenie na powrót do klasztoru. Tam też w nocy z 22 na 23 lutego 1072 roku umarłem, nie znalazłbym na całym świecie lepszego miejsca na życie i śmierć.
Śmierć Cię zaskoczyła, zdążyłeś przekazać wszystko, co chciałeś?
Myślę, że tak. Zostawiłem po sobie wiele zapisanych kartek, poematów, kazań, korespondencji i traktatów, a wśród nich ten, w którym opisałem jak wspaniałe jest życie pustelnicze, zachęcam tym samym młodzieńców, którzy jeszcze się wahają, by wybrali właśnie tę drogę.