Co robił pan chwilę przed przybyciem do Jezusa?
Pamiętam jakby to było wczoraj. Wraz z kolegami jak zwykle pilnowaliśmy trzody na pastwisku. Noc jak noc, ale do czasu. Gdy siedzieliśmy przy ognisku, myśląc i dyskutując o poprzednim dniu, w pewnej chwili z nieba napłynęła jasność. Wraz z resztą pasterzy bardzo się wystraszyliśmy, ponieważ było to niesamowite zjawisko. Po chwili dostrzegłem postać.
Kto to był?
Okazało się, że to był anioł. Oznajmił nam, że w mieście Dawida narodził się Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. Dodał również, że znajdziemy tam niemowlę owinięte w pieluszki, leżące w żłobie i mamy tam się udać. Więc postanowiliśmy, że tak uczynimy.
Jak się dalej potoczyła sytuacja? Dotarliście na miejsce bez problemu?
Czym prędzej udaliśmy się do Betlejem i tak jak mówił anioł znaleźliśmy niemowlę oraz Maryję i Józefa czuwających obok. Bardzo się uradowałem na ten widok.
Jakie odczucia towarzyszyły panu po odejściu z miejsca narodzin Jezusa?
Przede wszystkim czułem i nadal czuję ogromną radość z tego, że dostąpiłem łaski oglądania Jezusa Chrystusa tuż po narodzinach, to był ogromny zaszczyt. Ta chwila pozostanie w moim sercu na zawsze, zapamiętam ją jako najwspanialszą w moim życiu.
Dziękuje bardzo za podzielenie się pana wspomnieniami z czytelnikami.