Pogrzeby w innych kulturach

Andrzej Kordecki

Co z nami będzie po śmierci?

Śmierć to oczywiście nie koniec. Dla każdego wierzącego to początek, przejście do nowego życia. Ale zarówno wierzący jak i niewierzący mają po śmierci na tym świecie jeszcze coś do załatwienia. Coś, co dzieje się już bez ich czynnego udziału. Coś, w czym biorą udział raczej biernie, choć są – można by rzec – głównymi bohaterami. Mowa rzecz jasna o… pochówku.

Pod ziemią
Pochówek kojarzy się nam najczęściej z drewnianą trumną zakopaną w ziemi, z kamiennym nagrobkiem i rodziną zgromadzoną wokół. Ale niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że to przecież nie jedyny sposób grzebania zmarłych. W naszej kulturze możliwa jest jeszcze kremacja zwłok i pochowanie urny z prochami. O samym procesie kremacji Dobra Nowina pisała już, publikując reportaż z krematorium (Dobra Nowina 44-04, „Żywi i martwi w krematorium. Trzy litry z człowieka”). Jednak nie tylko my, Polacy – katolicy, żyjemy na tym świecie. Przed nami żyło wielu i wielu umierało. I oni chowani byli inaczej.

W piasku i kamieniu
W starożytnym Egipcie wierzono, że człowiek potrzebuje swego ciała po śmierci, by żyć i posługiwać się nim dalej „po drugiej stronie”. Dlatego też było tam powszechne balsamowanie zwłok, zwane też mumifikacją. Biedni byli balsamowani przez piasek pustyni i wysoką temperaturę, bogaci i wpływowi za pomocą specjalnego procesu balsamowania, który trwał nawet kilkadziesiąt dni i zakończony był złożeniem w grobowcu, czy – jak w przypadku faraona – w piramidzie.

Śmierć przez ogień
Pewna forma kremacji była powszechna wśród Słowian przed nastaniem Chrześcijaństwa. Ciała zmarłych palono, a prochy umieszczano w glinianych urnach i zakopywano w kurhanach. Ciekawie wyglądała też ceremonia pogrzebowa Wikingów. Byli oni składani wraz z różnymi przedmiotami i służbą (sic!) w specjalnie przygotowanych łodziach, które albo zakopywano pod ziemią, albo spalano. Historie o płonących łodziach płynących z prądem rzeki można chyba włożyć między bajki – ale doskonałe to bajki, prawda?

Pogrzeb przez powietrze
Nigdy nie sądziłem, że bałbym się brać udział w ceremonii pogrzebowej. Jednak pogrzeb w Tybecie byłby ponad moje siły. Dlaczego? Nie wyobrażam sobie stać spokojnie, gdy ktoś obok mnie siekierą rąbie ciało zmarłego na kawałki i te kawałki zostawia na pożarcie drapieżnym ptakom. Ale buddyści wierzą, że w ten sposób oddają zmarłym przysługę. Bo zmarły zjedzony przez ptaki, będzie latać razem z nimi, razem z nimi obserwować świat, będzie żyć w nich.

Życie z nurtem rzeki
Wyznawcy hinduizmu mają jeszcze inny sposób na pochówek. Ceremonie pogrzebowe muszą odbywać się blisko rzek. Polegają one na spaleniu zwłok, a następnie wrzuceniu pozostałości do wody. Czasem jest to niemal całe ciało, czasem tylko jego prochy – zależy to od zamożności rodziny i zastosowanych do spalenia materiałów. Która rzeka jest najlepsza na pochówek? Oczywiście Ganges – święta rzeka. Widok płynących tam zwłok nie powinien więc nikogo dziwić.

A co dla Ciebie?
Woda, ziemia, ogień, powietrze – tyle sposobów pochówku, a śmierć tylko jedna. Choć sposobów jest tyle, wciąż chodzi o jedno – uczcić zmarłego, pozwolić mu żyć wiecznie. Choć „życie wieczne” każdy rozumie inaczej, to przecież wszyscy chcemy tego samego. I dlatego powinniśmy wiedzieć i pamiętać, że można inaczej.

9 lat temu

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *