Piłsudski – za czy przeciw

Mateusz Bogacz

Lubić czy nie lubić

Wielkimi krokami zbliża się dzień 11 listopada, Święto Niepodległości. W całej Polsce jest tak własnie rozpoznawane, jednak nie w Wielkopolsce i na Śląsku. W Poznaniu 11 listopada kojarzy się nam raczej ze świętym Marcinem i rogalami niż z niepodległością. Dlaczego? Ponieważ kiedy w Warszawie Józef Piłsudski przejmował kontrolę na wojskiem, Wielkopolska i Śląsk pozostawały poza granicami nowo powstałego państwa. Dla nas, Wielkopolan, niepodległość kojarzy się z powstaniem wielkopolskim, które wybuchło 27 grudnia 1918 roku. Właśnie to jest główną przyczyną niechęci, jaką od samego początku Wielkopolska darzyła twórcę niepodległej Polski, Józefa Piłsudskiego.

Podstawową przyczyną antagonizmu

między Wielkopolską a Marszałkiem był różnice ideowe, a także te dotyczące kształtu nowej Polski. Provinz Posen (czyli obszary obecnej Wielkopolski, będące jedną z prowincji Królestwa Prus) było bastionem Narodowej Demokracji, czyli endecji. Popierała ją większość Wielkopolan. Także Roman Dmowski, twórca endecji, cieszył się wielkim poparciem wśród mieszkańców zaboru pruskiego. Dmowski był zwolennikiem inkorporacyjnej wizji nowego państwa polskiego. Zakładała ona współpracę z Rosją przy ustalaniu granic wschodnich Polski i inkorporację (wcielenie) tych terenów na wschodzie, które można łatwo spolonizować. W założeniu Polska miała być krajem jednolitym narodowościowo. Koncepcja inkorporacyjna była w opozycji do federalistycznej koncepcji Piłsudskiego, która zakładała utworzenie państwa wielonarodowego, nawiązującego do czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W zamyśle Marszałka było także stworzenie tzw. „Międzymorza”, czyli bloku państw słowiańskich rozciągających się od Morza Bałtyckiego do Adriatyku. Planom tym sprzeciwiał się oczywiście Roman Dmowski.
Piłsudski i Dmowski różnili się zasadniczo także w sferze ideologicznej. Marszałek pozostawał zadeklarowanym socjalistą (odpierał zarzuty, że współpracuje z komunistami, mówiąc, że „wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość”), podczas gdy twórca Narodowej Demokracji uznawał się za nacjonalistę. Jednak ani różne ideologie, ani odmienne koncepcje nowej Polski nie były główną przyczyną ich wzajemnej, mówiąc eufemistycznie, niechęci. Można przecież współpracować dla wyższego dobra, mimo różnic światopoglądowych.

Przyczyna

ta jest bardziej prozaiczna, niż nam się wydaje. Otóż zanim obaj politycy stali się znani w całym kraju, przebywali przez pewien czas we Lwowie. Tam, pod koniec XIX wieku zakochali się w tej samej kobiecie, Marii Juszkiewiczowej, z domu Koplewskiej. Obaj rywalizowali o jej względy. Na nieszczęście Dmowskiego, Maria postanowiła związać się z Józefem Piłsudskim (wzięli ślub w 1899, rozstali w 1907, jednak do śmierci Marii (1921) formalnie pozostawali małżeństwem). Właśnie w tym zawodzie miłosnym upatruje się przyczyn kawalerskiego życia Dmowskiego i jego skłonności do korzystania z usług kobiet lekkich obyczajów.
Jak już mówiłem, Wielkopolanie opowiadali się za Romanem Dmowskim i jego endecją, byli zatem niechętnie nastawieni do Józefa Piłsudskiego. Niechęć ta miała także podłoże w postawie obu polityków w czasie I wojny światowej. Piłsudski, który za największego wroga Polski uważał Rosję, w czasie wojny współpracował z władzami niemieckimi i austriackimi. Właśnie tę współpracę z zaborcą Wielkopolanie mieli za złe Piłsudskiemu. Dmowski – odwrotnie niż Marszałek, najbardziej obawiał się Rzeszy i opowiadał się za dobrymi stosunkami z Rosją. Wielkopolanie czuli się także porzuceni przez Piłsudskiego, który bardziej interesował się granicami wschodnimi II RP, szczególnie rodzinnymi okolicami i kwestią Wilna, niż granicą zachodnią. Uważał, że kwestia ta powinna zostać rozstrzygnięta przez mocarstwa, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.

Niechęć mieszkańców Wielkopolski

do Piłsudskiego rozogniła postawa Marszałka wobec powstania wielkopolskiego. Po wybuchu powstania, 27 grudnia 1918 roku, największą bolączką powstańców był niedobór kadry oficerskiej. Wynikało to, że w doskonale wyszkolonej armii niemieckiej Polaków, mimo ich predyspozycji, nie dopuszczano do stopni oficerskich. Brakowało także osoby, która podołałaby objęciu funkcji dowódcy powstania. Całkiem przypadkiem został nim mjr Stanisław Taczak, który przejeżdżał wówczas przez Poznań i zatrzymał się u siostry. Naczelna Rada Ludowa poszukiwała jednak w dalszym ciągu kogoś bardziej doświadczonego. Wysłała do Warszawy – stolicy niepodległych części Polski prośbę o pomoc w tej kwestii. Naczelnik Państwa postanowił pomóc powstańcom i na nowego dowódcę wyznaczył gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. Jednak nie zrobił tego z chęci pomocy Wielkopolsce. Marszałek żywił osobistą niechęć do gen. Dowbor-Muśnickiego, który to w 1918 był byłym generałem armii carskiej, której nienawidził Piłsudski. Marszałek liczył na kompromitację Dowbor-Muśnickiego na obcym terenie wśród nieznanych żołnierzy.

Nowy dowódca

od razu zyskał sympatię Wielkopolan – był przecież związany z Rosją, na którą liczyli Polacy z Wielkopolski. Zwiększył liczebność armii powstańczej, ale w dalszym ciągu brakowało oficerów. Awansował zatem dużą grupę powstańców do stopni oficerskich, jednocześnie ściągając do Poznania ponad 200 oficerów z Warszawy.
W dwudziestoleciu międzywojennym Wielkopolanie zarzucali także Marszałkowi, że oprócz przysłania dowództwa nic nie zrobił dla powstańców. Uważali, że w grudniu 1918 Piłsudski pozostawił powstańców samych sobie. Należy jednak pamiętać, że brak oficerów był jedynym i niezależnym od organizatorów defektem. Piłsudski wysyłał co prawda małe dostawy broni i pieniędzy, ale mógł to robić wyłącznie nieoficjalnie. Bowiem w zgodzie z postanowieniami międzynarodowymi zachodnie granice Polski miały stać się obiektem dyskusji i ustaleń największych mocarstw na obradach w Wersalu. Naczelnik Państwa nie chciał narażać się rządom obcych państw i udzielał minimalnej pomocy powstańcom, o czym nie mógł mówić oficjalnie. Z drugiej jednak strony powstanie wielkopolskie było znakomicie przygotowane. Poza oficerami niczego mu nie brakowało. Powstańcy byli dobrze wyszkoleni (dzięki organizacjom, takim jak \”Sokół\”, \”Unia\”, \”Warta\”) i wyposażeni w broń. Dlatego pomoc Piłsudskiego była znikoma. Mimo to w czasie walk, szczególnie w pierwszych dniach, dokonano przerzucenia części wojsk polskich na zachodnie tereny Królestwa Polskiego, które miały wspomóc powstańców w przypadku fiaska walk.

Od czasu zwycięstwa powstania

i podpisania traktatu w Trewirze Piłsudski zawsze z szacunkiem i uznaniem odnosił się do powstańców. Przybywając do Poznania w grudniu 1923 roku, na obchody 5 rocznicy wybuchu powstania w czasie przemówienia podziękował powstańcom za walkę i jednocześnie przeprosił, że nie pomógł w większym stopniu. Jednocześnie tłumaczył swoją postawę trudną sytuacją kraju i tym, że wierzył, iż powstańcy poradzą sobie w walce z Republiką Weimarską. Działania te miały oczywiście udobruchać ludność Wielkopolski, szczególnie, że to na ziemiach zachodnich Polski dwudziestolecia międzywojennego spoczywał trud pomocy w podźwignięciu obszarów wschodnich z przepaści gospodarczej, jaka dzieliła wówczas nasz kraj na Polskę A i B. To własnie między innymi z Wielkopolski miały pochodzić pieniądze na wyrównanie poziomów między zachodem (93% produkcji przemysłowej kraju) i wschodem (7%).
Topór wojenny między Piłsudskim a Wielkopolską pozostał zakopany aż do maja 1926 roku. Na skutek hiperinflacji i powstania potężnej dziury budżetowej spowodowanych wojną celną 10 maja 1926 roku upadł rząd Władysława Grabskiego. Wywodził się on z endecji i miał szerokie poparcie w Wielkopolsce. Władzę po nim przejął trzeci rząd Wincentego Witosa, również cieszący się zaufaniem Wielkopolan. Kiedy 12 maja 1926 roku Józef Piłsudski dokonał zamachu stanu i doprowadził do zmiany władzy, w Wielkopolsce wybuchło wielkie oburzenie. Jednostki wojskowe stacjonujące w Wielkopolsce w większości popierały usuniętego przez Marszałka prezydenta Wojciechowskiego. Chciały one dotrzeć do stolicy i wesprzeć prezydenta. Okazało się to niemożliwe, ponieważ kolejarze zrzeszeni w związkach zawodowych przychylnych PPS zorganizowali akcję protestacyjną, która odcięła drogi wielu żołnierzy od Warszawy. Przychylni prezydentowi Wojciechowskiemu byli także lotnicy stacjonujący na poznańskiej Ławicy. Zaoferowali prezydentowi, jego najbliższemu otoczeniu oraz premierowi Witosowi wraz z rządem. Przelot z Warszawy do Poznania i ustanowienie Poznania tymczasową stolicą Polski. Jednak Wojciechowski uległ Marszałkowi i ustąpił ze stanowiska.

Pozostałości owej niechęci

są widoczne do dzisiaj. W Poznaniu nie ma pomnika Marszałka. Znajduje się natomiast ulica jego imienia, jednak nie jest to jedna z głównych arterii miasta, jak ma to miejsce w innych aglomeracjach. Ulica Józefa Piłsudskiego w Poznaniu znajduje się na Ratajach i łączy ulicę Ludwika Zamenhofa z ulicą Żegrze. Powstała zatem prawdopodobnie po wojnie. Niestety nie udało mi się znaleźć dokładnej daty, ale przypuszczam, że nazwę nadano jej po 1989 roku, ponieważ władza komunistyczna z nienawiścią odnosiła się do Marszałka.
Jak widać niechęć Wielkopolan do Piłsudskiego była po części uzasadniona, po części nie. Zarzut braku pomocy powstaniu wynikał z obawy przed reakcją mocarstw a niechęć była podyktowana odmiennymi poglądami na niektóre sprawy. Niemniej jednak nie należy zapominać o tym, że Marszałek Józef Piłsudski jest autorem niepodległości Polski i twórcą II Rzeczypospolitej i to właśnie jemu zawdzięczamy kształt odrodzonej Polski. Może nie była ona idealna, może wiele jej brakowało. Niemniej posiadała cechę dla Polaków najważniejszą – po prostu była…

6 lat temu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *